niedziela, 2 września 2012

Zapiekane jabłka - prawie jak szarlotka (a nawet lepsze ;))







Postanowiliśmy dzisiaj z Krystianem wybrać się na poszukiwanie lata, a jakie jest najlepsze miejsce do takich poszukiwań? MORZE! Jednak jak wiadomo wspólny czas najprzyjemniej spędza się przy jedzeniu ;)
Pora podwieczorku, szybka myśl co tu upichcić żeby można było zabrać ze sobą. Jabłko zakupione w południe, aż krzyczały, weź mnie! weź mnie! Dobry pomysł... Wyszły po prostu przepyszne! Jak farsz do szarlotki, zupełnie nie mam pojęcia po co ludzie psują smak tego ciasta dodając tam cukier, one same w sobie pod wpływem temperatury robią się tak słodkie... że po prostu miód w gębie.

Składniki:
-3 jabłka (około pół kilo)- 200 kcal
-brzoskwinia- 40kcal
-garść rodzynek (25g)- 70 kcal
-2 łyżki otrębów- 50 kcal
-cynamon- tyle ile lubimy :)- Krystian niestety mocno mnie ograniczył w tym temacie, bo ja bym najchętniej dodała pół opakowania ;)

 

































Przygotowanie:

Jabłka kroimy na talarki, brzoskwinie nieco drobniej, wszystko układamy w formie, posypujemy cynamonem, otrębami i wkładamy do piekarnika. Pieczmy 20-30 minut w 160 stopniach z termoobiegiem lub grzanie góra-dół. Czekamy i... albo jemy od razu albo chowamy do pojemnika na wynos :)

 My wybraliśmy drugą opcję.

Jednak zanim doszliśmy nad morze nadal było ciepłe, popijaliśmy to colą zero- niestety zdrowe to nie jest, ale jak uzależnia! Będę z tym nałogiem walczyć... oj będę, bo to powoli robi się niebezpieczne ;)
Jak już pisałam było pyszne, mniam, palce lizać. Nawet mewa obserwowała nas kątem oka i niebezpiecznie blisko oscylowała wokół koca... jednak byłam wredna i się nie podzieliłam, zbyt dobre to było.


Czy znaleźliśmy lato? Niestety nie, powoli czuć, że już nam bliżej do jesieni, niż do lata... Jednak spójrzmy na to z innej strony :D Mamy cały rok żeby w przyszłe wakacje wyglądać jeszcze lepiej niż w tym roku :D




1 komentarz: